poniedziałek, 3 listopada 2008

Epilog

Rajd Lajkonika – dwumiesięczna wyprawa ośmiu podróżników czterema Fiatami 126p w odległe bezdroża Mongolii zakończyła się pełnym sukcesem. Wiatry i śniegi szalejące pośród ałtajskich przełęczy zatarły już zapewne ślady dwunastocalowych kółek pozostawione przez ekipę Rajdu, my jednak mimo wszystko zachęcamy Państwa do zapoznania się ze sprawozdaniem z tej niecodziennej podróży w krainę jurt, jaków i kumysu.

Rajd Lajkonika, czyli 4 Fiaty, 8 osób i 17,5 tysięcy kilometrów przygody. Przygoda rozpoczęła się 03.08.2008 w Wieliczce – skąd pochodzi trzon ekipy Rajdu. Po uroczystym starcie, w asyście mieszkańców miasta żegnających śmiałków, załoga Rajdu ruszyła na wschód. Borykając się z licznymi przeciwnościami losu i przeżywając po drodze mnóstwo przygód, o których poczytać mogą Państwo na internetowej stronie wyprawy, po 56 dniach podróży ekipa Rajdu oraz ich maszyny z powrotem stanęły na wielickiej ziemi.

Zdarzenia, które miały miejsce po drodze, a o których poczytać można min na stronach wyprawy.onet.pl, oraz na www.dzicz.pl, na długo pozostaną w pamięci uczestników Rajdu. Niniejszy tekst zawiera krótkie podsumowanie oraz wybrane dane techniczne i liczbowe odnośnie Rajdu.

Pomysł wyprawy – przez wielu uważany za szalony i niebezpieczny – okazał się całkiem możliwym do zrealizowania. Krainy, które przemierzała ekipa Rajdu niczym nie przypominały pełnych bandytów i czyhających zagrożeń rejonów, jak to nie raz próbowano członkom załogi przedstawić. Serdeczność i życzliwość spotykanych po drodze ludzi szybko rozwiały panujące w członkach załogi a powszechnie powtarzane mity i wyobrażenia o mieszkańcach wschodnich krain.

Choć problemów technicznych z pojazdami, które wybraliśmy było sporo to jednak żaden z nich nie okazał się na tyle poważny by uniemożliwić dalszą jazdę. Ważną kwestią było odpowiednie przygotowanie i wyposażenie maszyn. Stan techniczny samochodów w chwili wyjazdu nie wiele odbiegał od stanu, w jakim opuszczały one fabrykę. Niemal każdy podzespół, który dało się wymienić został wymieniony. Oprócz wymiany elementów takich jak amortyzatory, wahacze, hamulce, łożyska – wszystkie cztery silniki i skrzynie biegów przeszły gruntowny remont. Pokonywanie trasy ułatwiły ponadto dodatki takie jak CB-radia, kubełkowe siedzenia dla kierowców, bagażniki dachowe Thule, halogeny dachowe oraz rewelacyjne żarówki firmy Bosma. Energooszczędne diody oraz wyjątkowo jasno świecące żarówki halogenowe typu „extreme white” ułatwiły w znacznym stopniu pokonywanie tej „ciemnej strony trasy”, którą dodatkowo zarejestrowaliśmy dzięki GPS-loggerom firmy Pentagram. ;-)

Główną zmorą, jeśli chodzi o stronę techniczną było kiepskie paliwo (w najlepszym wypadku 92 oktany, a bywało i 76) i wieczna konieczność regulacji zapłonu. Do tego dodać można częste zmiany filtrów paliwa i powietrza, czyszczenie oraz wymianę świec zapłonowych oraz czyszczenie i regulacje gaźnika. Do poważniejszych usterek, które po drodze się przytrafiły zaliczyć można pęknięte dwa resory, upalony pierścień olejowy w jednym silniku, rozerwany wahacz i zerwany rozrząd – czyli w zasadzie nic, co uniemożliwiłoby powrót maluszków do kraju :-) Bywało i tak, że pewne odcinki w drodze powrotnej pokonywane były na lawecie, pewne na lince holowniczej ale najważniejsze że wszystkie cztery samochody wróciły do Polski i nadal jeżdżą!

Kilka faktów z trasy:

Czas trwania wyprawy: 56 dni
Ilość przebytych kilometrów: 17 500
Ilość przebitych kół: ponad 50
Ilość zatrzymań przez milicję: kto by to zliczył!
Ilość otrzymanych mandatów: 3
Ilość zapłaconych mandatów: 2
Ilość spalonej benzyny: przeszło 4 tysiące litrów
Ilość wypitego piwa: trochę mniej :-)

RL

Brak komentarzy: