wtorek, 19 sierpnia 2008

Wczoraj Eurpa dziś Azja

Wczoraj Eurpa dziś Azja

Załoga Rajdu Lajkonika przemierzyła już 4500km.

16.08 w sobotę z samego rana wyruszyliśmy w kierunku miasta Ufa. Po krótkim czasie jazdy zatrzymuje nas milicja. Jak się okazuje, jest to jakaś komórka kontroli drogowej. W niewinnie wyglądających czterech maluchach i przy jeszcze bardziej niewinnie wyglądających ośmiu podróżnikach funkcjonariusze przystępują do poszukiwania narkotyków! Z początku zapytali: „marihuana? Haszysz? LSD?”, odpowiedzieliśmy „nie, nie, nie trzeba, papieros wystarczy.” Chwile pożartowaliśmy i zaczęła się prawdziwa kontrola. Milicjanci kazali nam opróżnić kieszenie, porozglądali się po zakamarkach maluszków, wypytali o wszystko szczegółowo, cała akcja przebiegała w sympatycznej atmosferze bez żadnych problemów. Na koniec kontroli policmajster wskazał na Jana i kazał mu iść za sobą do budki. Trochę nas to zmartwiło, od razu pomyśleliśmy że niezwykle przedsiębiorczy funkcjonariusze rosyjskiej służby drogowej znów wymyślą sobie jakiś niebanalny pretekst żeby dostać parę dolarów. Jakież było nasze zdziwienie gdy Jano po krótkiej chwili wrócił uśmiechnięty z otrzymanym od milicjantów, polskim „żurnalem[1]” pod pachą. Rozradowani jedziemy dalej.

Mijamy Ufę i lecimy dalej na wschód.

Z sennego pokonywania niezmierzonej liczby kilometrów wybudził nas kolejny patrol milicji, który zatrzymał mnie jadącego 68 km/h przy ograniczeniu do 50. No to ładnie! Policjant zaczął coś do mnie szybko mówić w swoim rodzimym języku, na co ja odparłem „nie poniemajem”. On poprzez skrzyżowanie palców u obu rąk pokazał mi więzienną kratę i powiedział „tam wsio budziesz poniemajał”. Ale po krótkiej rozmowie na migi, standardowym wierszyku o biednych studentach i co najciekawsze wręczeniu mu otrzymanego wcześniej żurnalu pozwolił mi jechać. Dziwne mają zwyczaje ci milicjanci w Rosji! Wystarczyło przecież poprosić żebyśmy podali żurnal kolegom z za Ufy :P

Dalsza cześć trasy tego dnia przebiegła spokojnie i bez przygód.

Po niezwykle odprężającym noclegu na luksusowej łące u skraju lasu i pożywnym śniadaniu w postaci chleba, dżemu i tego kto co znalazł w swoim maluchu ruszyliśmy w stronę Czelabińska. Droga wiedzie przez Ural. Malowniczo wijąca się wstęga asfaltu, licznymi serpentynami opadająca i wznosząca się to w górę to w dół po zielonych krajobrazach przypominających Beskidy tyle że 100 razy większe jest dla nas nie lada urozmaiceniem po nużącej jeździe przez step. Maluszki całkiem nieźle radzą sobie w górzystym terenie i dzielnie pokonują kolejne podjazdy. Pomimo tego jedzie się nie zbyt dobrze ponieważ droga jest dosyć wąska, jeździ nią masa tirów i często trzeba jechać 20 km/h przez długi czas zanim nadarzy się okazja do wyprzedzenia. Na wieczór udaje nam się jednak dojechać do Czelabińska, gdzie robimy małe zakupy na kolacje. Na parkingu przed sklepem w Czelabińsku jak zresztą w każdej innej miejscowości po drodze maluchy wywołują spore zainteresowanie. Ludzie zatrzymują się, oglądają, robią sobie zdjęcia, rozmawiają z nami. W zasadzie każda rozmowa zaczyna się tak samo: „co to za maszyna?”. Aż dziwne że ktoś może nie wiedzieć co to jest maluch! Potem seria pytań, skąd jesteście? gdzie jedziecie? po co tam jedziecie? jaki jest cel waszej podróży? I życzą nam wszystkiego dobrego.


Na noc zajeżdżamy pod jezioro za Czelabińskiem i rozbijamy obóz.

Rano budzi nas seria potężnych eksplozji. Jak się okazuje okoliczni rybacy wyruszyli na połów i za pomocą dynamitu wykonują swoją robotę. Śniadanko i znów w trasę. Tego dnia podróż przebiegła spokojnie, bez niespodzianek. Mieliśmy krótki postój w mieście Kurgan, gdzie uzupełniliśmy ekwipunek i cały czas kierując się na Omsk mknęliśmy aż do późnego wieczora.

Kilka refleksji na temat dróg w Rosji. Póki co miłe zaskoczenie. Wszyscy nas straszyli i opowiadali straszne historie na temat stanu rosyjskich nawieżchni. Te po których my suniemy są całkiem znośne i niczym nie odbiegają od polskich standardów.

Policja. O pazerności i skorumpowaniu rosyjskiej drogówki krążą legendy. Dużo o tym słyszeliśmy, czytaliśmy i baliśmy się że pewnie spora cześć naszych pieniędzy trafi w ich ręce. Póki co nic z tego się nie potwierdziło. Jeśli nas zatrzymuje jakiś patrol to głównie z ciekawości co to za auta i dokąd jadą. A nawet jeśli przydarzy się małe wykroczenie to jak widać można się obejść również bez płacenia ;)


Do usłyszenia z dalszych etapów

Załoga Rajdu Lajkonika


Tekst RL



[1] Tak milicjanci określają pisemka dla dorosłych

1 komentarz:

Unknown pisze...

Trzymam kciuki! Cieszę się że jest Blog! Ambasador Polski będzia na Was czekał w Ułan Bator nawet z byłym ministrem mongolskim który ma Fiata 126 p (20 latek)! Atrakcji będzie co nie miara !