28.08.2008 załoga Rajdu Lajkonika dotarła nad Bajkał! Na licznikach mamy już 8tys przejechanych kilometrów i w co tak wielu powątpiewało - wszystkie 16 kół dalej się kręci!!!
22.08 pojawił się pierwszy mróz na Syberii. Noc była wyjątkowo zimna, ale dobrze przygotowana załoga zniosła ją całkiem nieźle. Rano otrzepaliśmy szron z namiotów i grzejąc ręce przy silniku złożyliśmy obóz, poczym ruszyliśmy w trasę. Minęliśmy po drodze miasta Krasnojarsk i Kańsk za którymi rozbiliśmy obóz. Do Irkucka pozostało nam jedynie 800km z tym że za Kańskiem skończył się asfalt! Droga zamieniła się w istny koszmar. Miliony dziur, kolein, tony błota, szutru, pyłu, kurzu i gdzie niegdzie strzępy asfaltu. Średnia prędkość spadła do 20km/h i liczący ok. 400km odcinek pokonywaliśmy niemal 2 dni – droga krajowa M53 jedyna jaką można dotrzeć do Irkucka! Z drugiej strony mijały nas setki aut z kierownicą po prawej stronie. Tak jak my z Niemiec, tak Rosjanie z Japonii masowo importują auta używane w wyjątkowo atrakcyjnych cenach. Zainteresowaliśmy się tymi autami ponieważ każdy jeden był albo grubo oklejony taśmą klejącą i folią albo miał na sobie kilkucentymetrową warstwę szpachli – jak się okazało po rozmowie z jednym „sprowadzaczem” zabiegi te mają na celu ochronę karoserii przed feralnym odcinkiem drogi.
Jedziemy dalej…
Żeby było ciekawiej zatrzymuje nas milicja! A dokładnie zatrzymany został jadący jako ostatni żółty maluch Damiana i Jana. Milicjantowi nie spodobało się że z wychylonej przez boczną szybę kamery Damian filmował rosyjskie krajobrazy. Ale po krótkiej rozmowie wyjaśniającej i oględzinach pojazdu, milicjant postanawia się przejechać cudem techniki jakim jest maluch i zadowolony po kilu rundkach wokół posterunku życzy nam szerokiej drogi.
Na wyżej wspomnianym, ciężkim odcinku drogi krajowej M-53 nie obyło się bez przygód, z pod koła jadącego z naprzeciwka z niemałą prędkością Kamasza wyskoczył kamień wprost na szybę żółtego maluszka. Oprócz sporego huku epizod zakończył się delikatną „pajęczynką” tuż przed oczami kierowcy.
W którymś momencie z powrotem zaczął się asfalt, odetchnęliśmy z ulgą i przyspieszając ruszyliśmy dalej by 26.08 dotrzeć wreszcie do Irkucka. Noc spędziliśmy u Spike’a, poznanego wcześniej przez Internet nauczyciela języka angielskiego, który zgodził się nas przenocować w swoim mieszkaniu. W małym mieszkanku oprócz nas przebywała siostra Spike’a - Natasza, cztery pozbawione sierści koty rasy Sfinks – prawdziwe paskudztwa, oraz buldog francuski, który za każdym razem gdy ktoś zbliżył się do jego miski znajdującej się tuż obok drzwi wejściowych, z furią przystępował do ataku i gryzł po stopach – szczęśliwy kto miał buty! Kolejnego dnia, z porannego letargu wybudziło nas dziwne drżenie. Podłoga w mieszkaniu zaczęła się trząść – z początku myśleliśmy że to od wirującej pralki która prała nasze ubrania, ale w momencie w którym zaczęły się trząść również ściany zaczęliśmy uciekać z budynku. Okazało się że przeżyliśmy właśnie silne trzęsienie ziemi. Epicentrum było nad Bajkałem, z rozmów z ludźmi dowiedzieliśmy się że trzęsienie miało silę 9 stopni w skali Richtera a w Irkucku ok. 6 stopni. Na szczęście trwało bardzo krótko i nie zdążyło wyrządzić zbyt wielu szkód, przynajmniej w okolicach Irkucka.
Od wstrząsów popsuł się pomarańczowy maluszek J Gdy zbieraliśmy się do opuszczania miasta nie chciał odpalić i musieliśmy delikatnie przyspieszyć zapłon. Z racji że nieszczęścia zawsze chodzą parami, to w chwile po wyruszeniu zaczęło się dymić spod tylnej klapy. Okazało się że spod uszczelki pokrywy zaworów zaczął wyciekać olej, który po kontakcie z kolektorem i rurą wydechową powodował ciemne obłoki dymu. Zmieniamy uszczelkę i maluch jak nowy może jechać dalej.
Kolejną noc i cały następny dzień spędzamy nad Bajkałem, który swoimi rozmiarami przypomina bardziej morze niż jezioro, i oddając się tak długo wyczekanemu relaksowi kontemplujemy piękno bajkalskiej przyrody.
Od ostatniej kąpieli co po niektórych członków załogi w Wołgogradzie minęło już trochę czasu więc pomimo tego że woda w jeziorze ma temperaturę zaledwie 5 stopni postanawiamy się nieco odświeżyć by mongolscy celnicy w obawie przed ryzykiem skażenia nie zabronili nam wjechać do ich pięknego kraju
Kolejna relacja zostanie wysłana z Ułan Bator J
Do usłyszenia!
Tekst RL
czwartek, 28 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ech... Chłopaki.. Fajna wyprawa - kibicuję Wam od początku. Ale taka duuża ilość wody to "morze" a nie "może" ;-)
powodzonka i pozdrowionka dla was od nas :)
piciek i szonek
Prześlij komentarz